Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1048

Ta strona została przepisana.

A tak, z łaski tych skrytych drzwi mój zamiar ucieczki spełzł na niczém.
— Ah! teraz przynajmniéj — rzekł kaléka bez nóg spoglądając na moję odzież, — jesteś przecie ubrany jak pan.
Po chwili milczenia odpowiedziałem:
— I nie oddasz mi dawnego odzienia mojego?
— Może ci przykra ta zamiana?
— Tak jest... bo te suknie są zapewne skradzione, jak i wszystko co w tym pokoju znajduje się.
— Czyś już po śniadaniu? — spytał bandyta patrząc na krzesło; — nie? na, zjedz cokolwiek, a pomówimy... Napaliłem ci w piecu, przyrządziłem śniadanie: Bambocheby cię nawet lepiéj nie przyjął.
— Ostatni raz proszę cię oddaj mi moję odzież i wypuść mię ztąd... dobrowolnie...
Zamiast odpowiedzi, kaleka bez nóg schylił się, podniósł kartkę, przeczytał ją, rozdarł i rzekł:
— Wiedziałem o tém. Spotkałem wracającego ztąd kolegę... Czyś czytał tę kartkę?
— Powiadam ci że chcę moich sukni, i że wyjść ztąd pragnę...
— Uspokój się... i posłuchaj mię... Jeżeli będziesz uczciwym chłopakiem, podam ci korzystny projekt... Umieszczę cię w dwóch pięknie umeblowanych pokoikach. Jesteś już nieźle ubrany; spra-