wszystko mam dowody. To też denuncyując mnie, oskarżysz i siebie. Jeżeli zaś pragniesz w porcie zarabiać na życie, nie radzę ci... teraz, kiedym wmówił we wszystkich żeś szpieg... a dla pewnych powodów wierzą mi — skoro się tylko tam pokażesz, niezawodnie cię na śmierć ubiję... Nie rachuj téż na pomoc warty... bo cię pochwycę i zamkną jako włóczęgę, a w parę godzin późniéj... ręczę ci za to, wiedzieć będą, że suknie, które masz na grzbiecie są kradzione...
A po krótkiej przerwie, kaleka bez nóg dodał:
— I cóż ty na to?
— Jesteś podły, — zawołałem.
Bandyta wzruszył ramionami.
— Podły?... powtórzył.
— Podły... zastanówmy się nad tém. Wczoraj rano... marłeś z głodu, dałem ci chleba; wczoraj wieczorem marłeś z zimna, dałem ci przytułek... byłeś okryty łachmanami... dałem ci odzież ciepłą i od stóp do głów nową. — Znajdźże mi choć kilku poczciwych, którzyby zrobili dla ciebie to co ja zrobiłem?
— Ale w jakimże celu niosłeś mi pomoc? aby mię doprowadzić do złego!
— Do licha!... rzekł zbójca, — to przecież dosyć jasno! Radbym jednak wiedział, czy uczciwi ludzie uczyniliby dla ciebie tyle, aby cię doprowadzić do dobrego?
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1052
Ta strona została przepisana.