Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1055

Ta strona została przepisana.

Stałem ponury... zamyślony; bandyta mówił daléj:
— Wreszcie sam widzisz, że ci ufam; nie przypuszczam wcale abyś był zdolny sprzedać suknie, jakie masz na grzbiecie i kupić gorsze, aby żyć z różnicy... ceny. — Teraz, abym ci dowiódł że mówię co myślę, — dodał, — idź jeśli chcesz... jesteś wolny.
I na rozścież otworzył drwi pokoju.




5.
Pokusy.

Na widok otwartych drwi, natychmiast zabrałem się do wyjścia; kaléka bynajmniéj mi się nie przeciwił, ale, w chwili gdym już był w końcu korytarza, rzekł:
— Słówko... mój kochany... w twoim własnym interesie. Obróciłem się.
Kaléka bez nóg pisał coś na kawałku papieru.
— Weź, — powiedział, — oto mój adres... bo nie wiesz w którym jesteśmy cyrkule, a skoro będziesz wracał dzisiaj wieczorem, trzeba przecie żebyś umiał zapytać o drogę; jeżeli ja piérwéj wrócę