szczęsne pismo; a tymczasem burza coraz groźniéj wrzała. Nagle, przypomniał sobie, że w pierwszém uniesieniu nie czytał podpisu, spodziéwał się więc że skoro ogłosi nazwisko ofiary, odwróci od uwodziciela wzrastające oburzenie wieśniaków, które co chwila wybuchem groziło. Dla tego téż nasz wachmistrz zaczął znowu z wszelką powagą:
— Kartkę tę podpisała nieszczęśliwa która... nikczemnica co... Nakoniec... więcéj wiedzieć nie potrzebujecie; dosyć że podpisała.
— Kartka podpisana? szepnęli wieśniacy.
— Tak jest,... dzie-cio-bój-czy-ni podpisała; roztrzepana zbrodniarka podpisała, najuroczystszym tonem rzekł pan Beaucndet; podpisała,... a jest nią...
Złowrogi szmer przebiegł pomiędzy wieśniakami; z natężoną ciekawością niespokojnie patrzyli na pana Beaucadet.
— A jest nią... mała Bruyére... indyczarka na folwarku Grand Genevrier.
Na te słowa, Scypio, mimo niezachwianéj bezczelności, zadrżał, krew mu na twarz wystąpiła, blade lica zarumieniły się na chwilę; ale niespuszczająca go z oka Rafaela, sama jedna tylko dostrzegła to przemijające wzruszenie, którego opanować nie mógł.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/106
Ta strona została przepisana.