wiedliwém i niesprawiedliwym, dobrém a złém, zaczynały wikłać się w moim umyśle; zaczynałem... o nieszczęsne symptoma!... odłączać praktykę od teoryi pod względem uczciwości...
Sprzykrzyło mi się nadewszystko... cierpiéć... spodziewać napróżno! lękać się o przyszłość! i ciągle pytać samego siebie: — Umręż jutro z głodu lub zimnu?
— „Uczciwość, delikatność, honor, — pomyśliłem — są to zaiste przecudne wyrazy, — ależ żyć niemi nie można. Nic sobie nie mam do wyrzucenia, wszystko czyniłem, wszystkiego się imałem szukając pracy, ale jéj nie znajduję; lub lóż jest ona tak przekorna, tak pełna przygód, iż dla niepewnego zarobku narażać się wypada na nikczemność, na obcowanie z podłą zgrają... o może i na śmierć nawet. Nie będę tyle głupim abym poświęcenie dla dobrych zasad posuwać miał aż do zakończenia na głodnéj śmierci; wolę raczéj zbłądzić. Przyjmę tymczasowo ofiarę kaléki bez nóg, a tak zyskam kilka dni czasu, w ciągu których odbiorę list od Klaudyusza Gérard lub odpowiedź od wdowy pana de Saint-Etienne, bo napiszę do niej”.
— „Postępowanie moje, czuję że jest podłe, niegodne, — dodałem, — piérwszy to krok na drodze sromoty... ale będzie też i ostatni... jeżeli bowiem za tydzień nie otrzymam wiadomości od Klaudyu-
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1066
Ta strona została przepisana.