Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1067

Ta strona została przepisana.

sza Gérard, lub wdowy mojego protektora... skończę to nędzne życie“.
Teraz, kiedy już z zimną krwią w przeszłość zajrzéć mogę, wiem z doświadczenia że prawie wszyscy ludzie którzy upadają (podobnie jak ja czułem się upadającym) ciemnieją, nie dostrzegają przyszłéj sromoty... równie jak i ja sam siebie zaślepiłem szaloną nadzieją zacniejszej przyszłości, lub zamiarem wszystko gładzącego samobójstwa. Atoli, prawie zawsze, niestety! płonność téj nadziei wkrótce poznać się daje: godzina śmierci wybija, śmierci która ma uwolnić od skalanego życia... lecz jak potępiony pragnie odroczenia chwili kaźni, tak i ty odraczasz chwilę własnéj zagłady... Cóż znaczy dzień, tydzień, miesiąc więcéj, kiedy jeszcze nikt twéj podłości nie odkrył?... Czyliż szczęśliwy traf nie może cię naprowadzić na drogę dobrego? a wtedy czyż z niéj już kiedykolwiek zboczysz?...
I jako nikczemnik zostajesz przy życiu... Ale skoro hańba twoja na jaw wyjdzie, skoro się stanie publiczną... o! wtedy... bez wątpienia, raczej śmierć niż pręgierz! śmierć powtarzam, na którą się sam poprzednio już skazałeś. Śmierć? dlaczego, po co to niewczesne i bezpożyteczne męczeństwo?... Albożeś nie na wieki już osławiony?... O! więcéj zawsze warte haniebne życie niż śmierć haniebna... boś spełnił wieczne wyzucie, bo żyjesz w swój nikczemności...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .