Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1089

Ta strona została przepisana.

nakoniec utrwaliło się i było szanowane; nieraz nawet dawnym moim nieprzyjaciołom z rogu ulicy zdołałem wyświadczyć kilka małych przysług, bądź pisząc za nich, bądź im czytając. Co do upokorzenia, tej głównéj cechy mojego stanowiska, długi pobyt w praktycznéj szkole Klaudyusza Gérard nauczył mię, iż człowiek w każdym stanie i miejscu godnie zachować się i godnie postępować może.
Żyłem więc od dnia do dnia, szukając przyjemności jużto w zbadaniu natury danego mi polecenia, bądź z nakazanego mi pośpiechu, bądź ze sposobu przyjęcia listu, lub danéj odpowiedzi; już to w zgłębianiu charakteru, gustu, a nawet namiętności osób które mię częściej używały. Uwagi te tém łatwiéj czynić mogłem, że skromny mój stan kommissanta, nie wzbudzał żadnej nieufności; to téż nieraz, słowa które nie sądzono obym słyszał, albo też okoliczności ważne jedynie dla bacznego, roztropnego spostrzegacza, objaśniały mię i naprowadzały na drogę wielu odkryć.
Nie powierzając nikomu moich uwag, upatrując w nich tylko rozrywkę w doktiiwym smutku, lub środek dokładniejszéj pod względem praktycznym znajomości ludzi i rzeczy, bez skrupułu oddawałem się tak niewinnemu zgłębianiu obyczajów.
Od miesiąca używał mię nie tylko codzień, ale i po całych dniach prawie, młodzieniec zajmujący