Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1094

Ta strona została przepisana.

muszą czytać moje poezye, ręczę ci; już ja mam na to sposób niezawodny. — Przyjdzie tu jutro, ale bardzo rano... bo przed drugą chciałbym mieć pieniądze... dla ciebie przeznaczam dwadzieścia pięć luidorów... będzie to mała fortunka... kupisz sobie zastawny liścik... albo co zechcesz. Możesz zostać milionerem... Jakób Lafitte przyszedł do Paryża tylko z dwoma luidorami w kieszeni... a ty ich masz dwadzieścia pięć... możesz więc być dwadzieścia trzy razy bogatszym od niego... To nieźle, co? Otóż to tak się nagradza, dobrych kommissantów... Dwadzieścia trzy razy bogatszy od Jakóba Lafitte!... No, do jutra, Marcinie; weź moje buty... ale nie łachocz ich szczotką zanadto... bo jedna z tych dwóch sierotek i tak już mocno wyszczerza ząbki przez przyszwy... do jutra, mój kochany!
Wszystkie te niedorzeczne wróżby oczekującym mię majątku, Baltazar powiedział bardzo seryo i w najlepszej wierze. W zachwycie potężnéj wyobraźni swojéj, najnierozsądniejszą nadzieję brał za rzeczywistość... Z niezmordowanym zapałem znowu zabierał się do pracy, nieraz dwa i trzy dni nie wychodząc z domu.
Poeta przyrzekł mi dwadzieścia pięć luidorów; ta summo, a nawet dwudziesta piąta jéj część byłaby mi przyszła w samą porę. Od miesiąca, Baltazar cały mój czas zajął swojemi literackiemi zleceniami, a że dotąd nic mi jeszcze nie zapłacił,