dostrzegłem najwyraźniéj, że poczciwiec, będąc wówczas w wielkim kłopocie i nie mogąc mię wynagrodzić za moje usługi, uznał że daleko krócéj i łatwiéj przyjąć mię za lokaja.
Przed przybyciem hrabiego Roberta de Mareuil, byłbym odmówił poecie, a oczekując powrotu pięknéj pory roku, w ciągu której spodziewałem się że jako cieśla znajdę robotę, byłbym zmienił ulicę unikając pokusy do bezpłatnego nadal pełnienia zleceń Baltazara; bo mimo szalonych projektów, miał on serce tak wyborne, charakter tak wspaniały, żem go bardzo kochał. — Atoli obecność Roberta de Mareuil i niepewna jakaś obawa o los Reginy, skłoniły mię do chwilowego przynajmniej zgodzenia się na ten projekt. Jakkolwiek słabym był węzeł mający mię połączyć z istnieniem Reginy, pochwyciłem go jednak, w nadziei że może mimo jej wiedzy wyświadczę jéj kiedyś jaką przysługę, i że znajdę może sposobność do tajemnego i nieograniczonego dla niéj poświęcenia się, któremu dało początek utrzymywanie grobu jéj matki...
Baltazar mniemał zapewne, że rozmyślam nad jego projektem, bo dodał po chwili:
— Nie spiesz się z odpowiedzią Marcinie... ale jeżeli raz co postanowisz... niechże to postanowienie będzie niezmienne...
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1106
Ta strona została przepisana.