Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1108

Ta strona została przepisana.

— Dziękuje panu.
— Nie ma za co... A cóż! Robercie, czyś już napisał ten sławny list? — spytał Baltazar przyjaciela.
A gdy ten z pilną uwagą list odczytując, nie spieszył się z odpowiedzią, Baltazar zawołał:
— O czémże myślisz... Robercie?
— Odczytywałem list, — składając go odrzekł młodzieniec.
Trzeba było znaleźć lak, a przynajmniéj opłatek... nowy kłopot.
— Jakto! spytał Robert — i nie ma sposobu zapieczętowania listu? Jakże sobie zaradzasz?
— Nigdy listów moich nie pieczętuję — ze staroświecką prostotą odpowiedzał Baltazar, — nic wierzę aby je czytać miano... a nawet co lepsza.. pozwalam na to.
— IDo licha!... bardzo temu wierzę... do takich hieroglifów trzeba znać klucz... ja nie raz muszę odgadywać twoje pismo... muszę improwizować myśl twoję... Ale na nieszczęście, nie umiejąc pisać tak kształtnie jak ty, muszę innym sposobem chronić się przed obcą niewyrozumiałością... i koniecznie obstaję za zapieczętowaniem listu.
— Otóż mam co nam potrzeba! — nagle zawołał Baltazar.
I wziął z komody ogromny zwój papiéru, jakiego zwykle architekci używają do rysowania planów.