Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1113

Ta strona została przepisana.

— Dobrze panie.
— Ale, do własnych rąk barona... czy rozumiesz?
— Bah! proszę pana, chciałbym zrozumieć.
Baltazar odwrócił się do przyjaciela i z tryumfującą miną wskazał na mnie.
— A co, wszak powiedziałem ci że on nie będzie nigdy Frontinem?
— Jakto! — zawołał zniecierpliwiony Robert de Mareuil — nie rozumiesz że masz oddać ten list samemu tylko baronowi?
— Ah! tak panie... teraz rozumiem; i nie oddam go nikomu tylko panu baronowi.
— Przecież! — wtrącił Baltazar. Teraz to co innego... A maszże ty dobrą pamięć?
— Co proszę pana?
— O! skarbie niewinności, niech cię!... Kiedyś co widział lub słyszał, czy ci to tkwi w pamięci?
— O! nie, proszę pana, za dzień lub dwa najdaléj to już nic nie pamiętam.
— Słuchajże! oddając list baronowi... patrz na niego pilnie, badaj jego twarz, uważaj dobrze co będzie robił, słuchaj pilnie co ci powie odebrawszy i przeczytawszy ten list... osobliwie staraj się to wszystko dobrze spamiętać... i zaraz wracaj opowiedziéć nam... Przecież niepodobna abyś przez tak krótką chwilę miał to zapomniéć?