Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1114

Ta strona została przepisana.

— O! nie, panie... tak zaraz nie zapomnę... Ale na przykład, nazajutrz, już pewno nic pamiętać nie będę.
— Widzisz Robercie że ten chłopak to anti-Scapin! zawołał Baltazar.
— Jeżeli cię spytają od kogo ten list przynosisz — dodał przyjaciel poety, powiesz że od pana hrabiego Roberta de Mareuil, który dopiero co przyjechał...
Tu Robert namyślał się przez chwilę, poczém mówił znowu:
— Przyjechał... z Bretanii.
— Czy rozumiesz? z Bretanii — odezwał się Baltazar i widziałem że powstrzymał gwałtowny wybuch śmiechu — z Bretanii? — powtórzył.
— Rozumiem panie...
— No, idź... a spiesz się... powiedział Robert.
Potem dodał:
— Ale zapomniałem... gdyby cię nie dopuszczono do barona... przyniesiesz list hapowrót... a służącemu powiesz że przyjdziesz znowu jutro rano o dziewiątéj.
— Dobrze panie...
— A przy tej sposobności — rzekł znowu Robert po chwili milczenia, uważaj czy pomiędzy służącym i którzy cię przyjmą, będzie jaki mulat.
— Mulat, proszę pana? a co to takiego?