Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1129

Ta strona została przepisana.

Przedpokój, czyli raczéj salon, do którego mię wprowadzono, był bardzo skromnie umeblowany, ściany prawie zupełnie okryte były rodzinnemi portretami w ubiorach przypominających dawno już upłynione czasy; na czarném tle jednego portretu, który przedstawiał rycerza w kasce i kirysie, dostrzegłem biały napis: Gaston V, pan z Noirlieu, 1220. Prawie wszystkie te portrety miały na sobie herby tego starożytnego domu, z następującą, często powtarzaną dewizą: silny i dumny.
Dewiza przypomniała mi energiczny i wyniosły wyraz, jaki dopiéro co dostrzegłem na twarzy Reginy, zacnéj córy tego szczepu.
Kilka chwil upłynęło, mulat wrócił mówiąc mi szyderczo:
— Jakem cię uprzedził, pan baron nikogo przyjąć nie może, ani dzisiaj, ani jutro, ani potém, daj mi zatém list, a jeźli nie, to go zostaw na poczcie.
Przekonany że naleganie byłoby nadaremne, wyszedłem nic zostawiwszy listu. Mulat odprowadził mię do drzwi które zamknął za sobą.
Mimo to, w przeciągu kwadransa, dowiedziałem się wielu rzeczy; ale nie wiedziałem, czy tyle obchodzić mogą mojego nowego pana, Roberta de Mareuil, co mię samego obchodziły.
I tak, dowiedziałem się naprzód, że hrabia Duriveau, ten człowiek dumny, samolub, wyrodek (bom mógł wierzyć Klaudyuszowi Gérard), zosta-