jak szalony, spotkał dwóch pańskich ludzi... a te niedołęgi jeszcze się mu ukłoniły! Ale pan także jesteś niedołęga, mój panie; zawołał Beaucadet — gadasz, a nie powiadasz kto ci to zabrał gwałtem konia, odzież, pieniądze, boty, a nawet perukę?
— Któżby to był, jeżeli nic on?
— Ależ jaki on?! — ryknął rojątrzony Beaucadet.
— Ten łotr.
— Jaki łotr?
— Ach przecię powtarzam od godziny, ten zbrodniarz na którego robicie obławę.
— Bamboche!! — żywo zawołał Beaucadet.
— Jakto Bamboche?... powtórzył obrażony Dumolard, — ah! to tak pan przyjmujesz moje zaskarżenie... nazywsz mię niezdarą[1]!
— Ależ gruby sankulotto! tak się nazywa mój rozbójnik!
— Piękny mi niezdara, co się trudni takiém rzemiosłem, to istne szyderstwo przybierać takie nazwisko, — mruczał Dumolard.
— I moi ludzie mu się kłaniali.
— Do licha! przecież go wzięli za myśliwego dodał pan Dumolard, — nic dziwnego!
- ↑ Bamboche znaczy: koczkodan, niezdara i t. p.