Teraz ona z kolei wręczyła list kupcowi zabawek, który czytając adres, rzekł:
— Otóż! to aż miło! twoja pani, moja panienko, jest jak widzę bardzo porządna kobiéta; chciwa, skąpa, myśli o przyszłości, o ustaleniu losu, a ma dopiéro lat ośmnaścic! a piękna jak gwiazdeczka... Ale też zna na pamięć wszystkich synków zostających jeszcze pod rodzicielską opieką, i wszelkiemi sposoby oszukuje tych dudków, póki są jéj kochankami...
No, obaczmy co ona chce ode mnie.
To mówiąc: pan Bonin odpieczętował list.
Późniéj dowiedziałem się o jego treści, którą tu przytaczam w całéj jego naiwnéj prostocie, pozwalając sobie jedynie poprawić okropną tego listu pisownię.
„Mój dobry staruchu!
„Mały markiz chce mi darować brylanty za sześćdziesiąt tysięcy franków, ale w téj chwili nie ma funduszu, intendent jego spodziewa się gotówki za trzy lub cztéry miesiące... prawdziwéj gotówki... jestem pewna... lecz trzy miesiące!... to za długo, a potém lepiéj trzymać w ręku niż czekać... zwłaszcza że mi mówiono o jakimś bogatym Węgrze...rozumiesz. Że jednak byłby to niby zadatek od markiza, powiedziałam mu że brylantów pragnę natychmiast, a że nie ma gotówki... tom mu doradziła jednego z moich znajomych, który może mu pożyczyć sześćdziesiąt tysięcy franków
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1155
Ta strona została przepisana.