cych miéć udział w akcyi... Naprzód więc rozwikłajmy to wszystko, jakby chodziło o napisanie dramy. Tak rzecz założywszy przystąpimy do działania. Wystaw sobie że jestem twoim współpracownikiem, i że układamy plan wyższego rzędu komedyi... a może nawet dramy, którą razem napisać zamierzyliśmy... A naprzód... obaczymy imiona aktorów... Co do kobiét, mamy Reginę de Noirlieu... i dotąd żadnéj więcéj.
— Tak jest. — odpowiedział Robert.
— Dobrze... A teraz mężczyźni: naprzód ty Robert de Mareuil, baron de Noirlieu, ojciec Reginy, hrabia Duriveau... i...
— I książę de Montbar, — z goryczą zawołał Robert, — Marcin zapewne o tym przeklętym księciu chciał mówić... bo książę jest bardzo młody, bardzo ładny i często odwiedza barona...
Temi słowy Robert de Mareuil usprawiedliwił moje podejrzenia; już prawie wątpić dłużéj nie mogłem że nieznajomy z szynku pod Trzema Roczkami jest książęciem de Montbar.
Po chwili milczenia Baltazar mówił znowu:
— Czy to już wszyscy nasi aktorowie?
— Tak jest, wszyscy... i niech mię Bóg skarze... jest ich aż nadto... odparł Robert.
— Co do podrzędnych ról, — ciągnął dalej Baltazar, — zapomniałem że mamy naszego anti-Frontina, który mimo głupoty swojéj może nam być
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1171
Ta strona została przepisana.