myśl wychowanie Roberta de Mareuil, którego próbkę dała mi niegdyś scena w lesie Chantilly, kiedy był jeszcze dzieckiem. Zważyłem ile złego zawiera w sobie sama myśl, wspólna wszystkim prawie, którzy nie pracy lub rozsądkowi, ale urodzeniu zawdzięczają dary losu:
— Nie jestem stworzony do pracy; ojciec mój bogaty... ja będę nim także... i utrzymam mój stopień.
Pomyślałem nakoniec o niewyleczonéj zarazie próżniactwa, o przywyknieniu do zbytku, o potrzebach nadmiaru, które, że tak powiem, wyradzają naszą naturę, tworząc w nas jakby nowe zmysły, nowe organa...
Wtedy to szczerze żałowałem Roberta de Mareuil, nie dlatego że takim był, lecz że — w próżniackie spędzona młodość — przywiodła go do tego stopnia nikczemności, niedolęztwa i niegodności.
I tym razem znowu przekonałem się... że częstokroć zbytnie bogactwo zarówno jak i zbytnia nędza bestwi i wyradza. Te ofiary zbytku, jeżeli nie przejmują nas owém czułem politowaniem, ową świętą przychylnością, jakie wzniecają męrzennicy najstraszliwszéj nędzy, to jednak wzbudzają w nas bolesną litość, jaką, że powtórzę słowa Klaudysza Gérard: winniśmy nieszczęśliwym kalekom, którym krew zatruł jaki dziedziczny występek.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1185
Ta strona została przepisana.