Tém chętniéj poddałem się uczuciu litości, żem się obawiał, aby mię mimo wiedzy mojéj nie ogarniała zazdrosna zawiść przeciw Robertowi de Mareuil, był bowiem dawniéj... a może i teraz jeszcze kochany od Reginy...
Małżeństwo ich prawdopodobnym było... Regina, wierna przysięgom pierwszéj miłości, zaślepiona ufnością w człowieku, którego sądziła godnym siebie, znieważona może w ojcowskim domu, sądząca wreszcie że w Robercie znajdzie wspaniałomyślną, silną pomoc ku pomszczeniu i przywróceniu sławy zmarłéj matce swojéj... Regina, mówię, mogła... i może powinna była spełnić życzenia Roberta de Mareuil...
Jedna mu tylko okoliczność stała na zawadzie... Regina dotąd nie powiedziała mu: przybywaj...
Byłożto ze strony dziewicy dowodem koniecznéj jeszcze zwłoki? byłoż tu zapomnienie, brak zaufania? czyli téż poznała ona niegodny charakter Roberta de Mareuil? poddałaż się woli ojca, który, jak powiadano, chciał ją zaślubić hrabiemu Duriveau? lub nakoniec kochałaż ona księcia de Montbar?
Ta niepewność zmieniając powód mojéj obawy, nie zmniejszała wszakże jéj żywości. O Boże! którąż z tych trzech osób Regina wybraćby mogłą?
— Roberta do Mareuil.
— Hrabiego Duriveau.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1186
Ta strona została przepisana.