— Słuchajno, nie ma tam u was miejsca dla jednego z naszych przyjaciół?
— U nas... nie... ale zdaje mi się że będzie jedno w przedpokoju pana vicehrabiego.
— U syna twojego pana?
— Tak!
— No proszę, taki smarkacz? ma już przedpokój.
— Nie mów mi o tém, bo mię mało... ale tak jest w saméj rzeczy, ma zupełny apartament, osobnego pokojowca do usług, dwóch lokai i własny powóz; wychodzi kiedy chce, wraz z swoimi kolegami i guwernerem... figlarzem jakiego jeszcze świat nie widział. Oto, naprzykład... dzisiaj wieczorem wiezie pana vicehrabiego na teatr Skoczków: Jakób chodził po lożę. Być może że i sam pan hrabia będzie:... Ha!! młody vicehrabia w dobréj jest szkole. Już parę razy pijaniuteńki wrócił do domu.
— Niezłe zaczyna.
— A zły i zuchwały... Ale mniejsza oto, nie zapomnę nigdy jaki mu przed kilku laty wyprawiono taniec w lesie Chantilly; spotkał tam małych żebraków i dobił ich swemi głupstwami, ale téż pięknie się zemścili, bo go unieśli w głąb lasu i gdyby nie ront żandarmów, nie wiadomo coby się z nim było stało,..
— Ah! to doskonałe...
— Ale, ale, dla Boga!... wszakże i panna de Noirlieu, którą przywieźliśmy dzisiaj z panem hrabią
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1206
Ta strona została przepisana.