ły teatr jest miejscem schadzki wszystkich wsławionych hulaków.
— Marcin pójdzie zamówić na szóstą godzinę obiad po pięćdziesiąt franków od osoby... bez wina... i najmie parterową lożę w teatrze Skoczków, jeżeli jeszcze dostanie, — powiedział Baltazar.
— Bardzo dobrze... — odparł Robert.
— No Marcinie, i ty podzielisz naszę radość, — zawołał Baltazar, — damy ci obiad w jakim kątku w Kocher de Cancale, i na bilet parterowy.
— Słuchaj, — rzekł do mnie Robert de Mareuil, kładąc mi złoto w rękę, — w Rocher dasz sto franków zadatku na obiad... zapłacisz lożę, a resztę weźmiesz sobie.
— Ale proszę pana, ja nie wiem gdzie jest Rocher de Cancale i...
— Wsiądziesz na kozioł ze stangretem, a on cię zawiezie, mój ty naiwny Marcinie, — odezwał się Baltazar, — powiedz mu tylko te dwa wielkie słowa: Rocher, Teatr Skoczków, a zaniesie cię na skrzydłach zefira o czterech łapach.
— Teraz, — rzekł Robert do swojego przyjaciela, w chwili gdy wychodziłem z pokoju — muszę ci opowiedzieć jak się to wszystko stało... ona jest moja, ah! powtarzam, na prawdę moja!
Gdym zamykał drzwi, słyszałem jak Baltazar wesoło zawołał:
— Niech żyje Regina!