Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1223

Ta strona została przepisana.

Widok téj dekoracyi, huk piorunów, zrodziły w umyśle moim złudzenie prawdziwie dziecinne, które wywarło na mnie dziwne i prawie przerażające wrażenie.
Kilka lat temu, w ciemnym losie, po którym również rozlegał się huk piorunu, który rozwidniało także złowrogie światło błyskawicy... spotkało się troje opuszczonych i troje bogatych dzieci...
Pięć z pomiędzy nich: Scypio, prawie młodzieniec, — Robert de Mareuil, — ja i Bambrche, — już dorośli ludzie, — Baskino, dorosła dzievica, — spotkało się, wzajem jedno o drugiém niewiedząąc na tym komicznym teatrze przedstawiającym także las którego echa powtarzały huk piorunu.
Jednéj tylko Reginy brakowało... ale obecna w mojéj pamięci, że tak rzekę, obecna także było téj scenie.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

W chwili gdy po za sceną podwajał się łoskot grzmotów, otworzyła się klapa w podłodze, i zionął przez nią bujny czerwony płomień, jakto zwykle bywa przy wystąpieniu mieszkańców piekła, potem wybuch ustał powoli i ujrzałem z głębi piekeł wychodzącą Baskinę.
Musiała mieć wówczas lat szesnaście lub siedmnaście; postać jéj więcéj niż średniego wzrostu, była wysmukła i wytworna, tylko zbyt szczupła... zapewne skutkiem nędzy lub trosków...