Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1224

Ta strona została przepisana.

Baskina miała na sobie cieliste trykoty, wydatnie odbijające przecudne zarysy jéj nóg; piękność jéj ramion, świetna białość piersi i barków, silnie się odznaczały przy krótkiéj czarnéj spódniczce zasianej czerwonemi i srebrnemi, kabulistycznemi figurami; na jéj czole uwieńczoném pysznemi blond włosami w warkocze splecionemi, sterczały dwa małe srebrne rożki, ruchome jak kitki, a na szerokich i jak marmur gładkich plecach, powiewały dwa z czarnéj krepy skrzydełka, zakończone srebrnemi pazurkami.
Mimo tak piekielną, a ledwie że nie powiem śmieszną okazałość... pojawienie się Baskiny silném przejęło mię wrażeniem, bo swoim rysom znakomitym anielską czystością, umiała nadać prawdziwie szatański charakter; nieuróżowana wcale zatrważała swą bladością; same tylko wielkie oczy blaskiem swym oświecały jéj twarz jak całun białą.. Niepodobna opisać jaka sprzeczność istniała między jéj pałającém i prawdę gorączkowém spojrzeniem, a gorzkim, lodowatym, uśmiechem, który wykrzywiał jej twarz niebiańsko piękną... Niepewne przeczucie powiadało mi, że téj maski nie przywdziała dowolnie i tylko z potrzeby roli... nie... wszakże dobrze pamiętałem jak dzikiém wybuchając uczuciem wzniosła ów złowrogi toast nienawiści złym bogaczom, kiedy ją wraz z nami w lesie Chantilly odtrącili mali bogacze, pamiętałem ja-