Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1228

Ta strona została przepisana.

Nigdy, o! nigdy nie zapomnę giestu, postawy, spojrzenia, fizjonomii Baskiny... słowem całéj nielitościwéj ironii, krwawego sarkazmu jakie objawiła podczas zabójczego tchnienia, którém zniszczyła ów kwiat świeży, świetny jak młodociane nadzieje i urojeniu;... z jaką pogardą, spuszczając swe wielkie, ponurym ogniem błyszczące oczy, spojrzała potém na szczątki kwiatu, który wreszcie nogami zdeptała.
Sądziłem że na tém koniec, sceny: lecz omyliłem się, wkrótce nastąpiła bardziéj jeszcze wzruszająca zmiana.
Po róży, Baskina wzięła ze złotego rogu świeży panieński bukiet myrty i pomarańczy... bez wątpienia, emblemat narzeczonéj Arlekina... Srébrna nimfo, nową przejęta trwogą, padła do nóg Baskiny i błagalnie załamując ręce niby łaski dla tego bukietu żebrała.
Baskina... zrazu nielitościwa, z zimną wzgardą odrzuciła prośby srébrnéj nimfy, konwulsyjną i tryumfującą ręką ściskając bukiet... lecz nagle zdawała się rozczulać... z wrastającém politowaniem nań spoglądać... Powoli rysy młodéj dziewicy przeistoczyły się; na jéj twarzy osiadł ów wyraz anielskiéj słodyczy, przecudnéj łagodności, jaki nieraz w jéj dzieciństwie podziwiałem... Nie niszcząc już myrtowego bukietu, Baskina owszem z niewinną a czarowną tkliwością, pieściła go giestem, spojrzeniem...