Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1253

Ta strona została przepisana.

godziwe, dzielny mój Marcinie, bez tego wszystkiego pięćdziesiąt soldów albo trzy franki zarobić mogłem, pracując jak murzyn; ale w więzieniu nacierpiałem się takiéj nędzy... że na honor!... lecz na co opowiadać ci takie brudy?... wolę przytoczyć coś co ci się lepiéj podoba... bo wtedy... byłem prawie uczciwy... Gdy się to dzieje, traf zdarzył że spotykam Baskinę... miała wtedy lat trzynaście...
Dwukrotne i dosyć silne pukanie do drzwi pokoju przerwało Bambochowi; poruszył się zdziwiony i zniecierpliwiony, poszedł do przedpokoju i wnet oboje z Baskiną usłyszeliśmy jak przez drzwi na schody wychodzące następną wiódł rozmowę z przybyłą osobą:
— Kto tam? — spytał Bamboche.
— Ja... major.
— Idź do djabła... i wróć jutro rano.
— Mam bardzo pilny interes.
— Mniejsza o to.
— La Levrasse przysyła mię tutaj względem tego Roberta de Mareuil.
— łluchajno, panie majorze, jeżeli natychmiast i dobrowolnie nie pójdziesz precz... to cię zrzucę ze schodów żwawiéj niż na to pozwolą twój wiek szanowny...
— Ale powtarzam ci kapitanie, że to rzecz bardzo pilna, że...