brze się napiwszy, bawił się wyuzdanym cynizmem téj istoty, którą sam wynalazł gdzieś w najbrudniejszym kącie Paryża.
— To nie sposób! zawołałem... za naszych czasów podobne obyczaje! Taki seraj podróżujący w orszaku mężczyzny!
— Biédny Marcin, są rzeczy które go dziwią jeszcze! — rzekła Baskina do Bambocha.
— Baskina nic nie wynajduje, a nawet nie wszystko mówi, — dodał Bamboche. Ten milord książę istniał, zapewniam cię. W towarzystwie nie zbyt dobraném w którém żyję, znałem świadków lub spólników jego... dziwactw.
— Cóż chcesz Marcinie? — z szyderczym uśmiechem mówiła Baskina, — kogo majątek od urodzenia czyni wszechwładnym, tego uciechy towarzyskie znudzą prędko i wcześnie; wtedy potrzeba mu coś nowego, coś dziwnego... Wreszcie, prawdę mówiąc, tego jednego tylko dnia widziałam ten seraj księcia, skoro bowiem stanęłam u celu przeznaczenia mojego, życie moje upływało najsamotniéj i najdziwaczniéj w świecie. Na następnym popasie, miss Turner wezwana do milorda księcia, odeszła na chwilę, ale wkrótce wróciwszy kazała mi iść za sobą. Opuściłam powóz seraju i sama tylko z nią wsiadłam do karéty, którą zwykle zajmowali intendent i sekretarz księcia Castleby; ale tym razem te ważne osoby umieściły się jak mo-
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1264
Ta strona została przepisana.