Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1270

Ta strona została przepisana.

moja zadzwoniła w sposób osobliwszy. Jeden z poufnych służących otworzył nam, i w krótkich słowach po angielsku rozmówił się z miss Turner, która oddając mię w jego ręce rzekła: „Corso (tak się nazywał pokojowiec Włoch) zaprowadzi cię do pana, bądźże grzeczna, sprawuj się jak dobrze wychowana lady; pamiętaj na wszelkie moje rady.” Drzwi znowu się zamknęły i zostałam sama z owym Corso, którego twarz zarazem zniewieściała i ogorzała, oczy czarne, przenikliwe, przejmowały mię nieopisanym wstrętem. „Jeżeli panna raczy iść za mną — rzekł z uszanowaniem, biorąc mię za rękę — zaprowadzę ją do Jego Wysokości.” Przeprowadził mię przez piérwszy salon, potém przez jakiś budoar zupełnie lustrami wykładany; poczém dotknął ukrytéj sprężyny; usunęła się szklanna ściana, a przewodnik mój wprowadził mię w zupełnie ciemny korytarz, wysłany kobiercem, na którym kroków naszych wcale słychać nie było. W kilka minut później, otworzyły się jakieś drzwi, Corso żywo popchnął mię przed sobą... a gdym się ku niemu odwróciła, już znikł, ja zaś żadną miarą nie mogłam poznać którędy weszłam. Nigdy w życiu nie zapomnę téj sceny. Byłam w rotundzie kirem wybitéj, po jéj ścianach spływały srébrne łzy, a oświécała ją również srébrna grobowa lampa: przenikliwa woń najmilszych i najmocniejszych zapachów napełniała ten rodzaj grobu, którego jedynym meblem by-