Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1271

Ta strona została przepisana.

ła krągła, gładko wypolerowana hebanowa ławka, bez poduszek i materaców. W środku rotundy stał stół pokryty czarnym aksamitnym kobiercem, niby całun srébrem wyszywanym; na tym stole postrzegłam małe gospodarstwo, jak mówią dzieci, nie do uwierzenia przepyszne; każda sztuka tego serwisu w miniaturze była złota, emalią i drogiémi kamieniami wysadzana. Nadewszystko wpadła mi w oko wazka wielkości filiżanki, istne arcydzieło złotnicze; wszystko tam było, poczynając od talerzy, aż do flaszeczek na oliwę i karafek z kryształu wielkości kieszonkowych flakoników i solniczek, w którychby się zaledwie ziarnko grochu pomieściło.
— Ten widok zaślepił mie i zarazem przeraził, mówiła znowu Baskina. Nieco daléj postrzegłam na marmurowéj serwantce, ustawione kuchenne sprzęty, również takiego jak i serwis rozmiaru. Wielkie naczynie, pod którém palił się wyskok winny, służyć miało za ognisko i piec. Te dziecinne cacka wprawdzie nie miały w sobie nic niepokojącego, lecz głęboka cisza, panująca w tym pokoju, obitym grobowemi draperyami, zaczynała mię przerażać. Wtém podniosło się w jedném miejscu obicie... zdało mi się że marzę; ujrzałam, na wielkim drewnianym koniu, który się poruszał za pomocą ukrytéj sprężyny, wjeżdżającego mężczyznę średniego wzrostu, dosyć otyłego, około sześćdziesięciu lat