gdy i nikogo już kochać nie będę... Dowodem tego jest... że dla niéj... przywykłem do delikatności która dla mnie tak właśnie stosowna... jak jedwabne trzewiki dla wołu... zamiast bowiem pracować jak wściekły na utrzymanie małego gospodarstwa naszego z Baskiną, mogłem był wrócić do mojéj wdowy i za jednym razem wydrwić od niéj daleko więcéj grosza, aniżeli krwawą pracą nabyłem go przez cały czas, pobytu Baskiny u mnie. Ale nie chciałem karmić Baskiny chlebem mojéj wdowy, chociaż z każdą inną nie byłoby to dla mnie nic osobliwego! Bo, powiadam ci Marcinie, że przy niéj i przy tobie, człowiek gwałtem pnie się ku szlachetnym uczuciom!
— Wyznaj przynajmniéj — rzekłem: — że szczytném jest i piękném przekonanie, iż wzajemna przyjaźń nasza wlewa w nas podobne uczucia... jakkolwiek chwilowo?
— Że chwilowo, za to ręczę; bo po zniknięciu Baskiny znowu bujać zacząłem... jak drapieżny ptak po nocy... W owymto czasie spotkałem la Levrassa. — Ah! stary szelmo! — rzekłem mu, — a więc żyjesz jeszcze? Ah! — rozbójniku — odparł — chciałeś mię upiec w moim powozie? — A ty, widać że musiałeś być djabelnie twardy kiedyś się nie upiekł? To mię zresztą wcale nie dziwi; a matka Major? — O! ona była delikatniejsza,... wiesz
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1283
Ta strona została przepisana.