Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1284

Ta strona została przepisana.

dobrze, niegodziwe szatańskie nasienie! — odpowiedział la Levrasse. — Ona się doskonale upiekła.
— Ah! mój Boże, — zawołałem; — a człowiek ryba? — bo nieraz myślałem o nim po naszém rozstaniu się.
— Prawda, — rzekła Baskina. — Biedny Leonidas! i on także zamknięty był w powozie w chwili gdyś go podpalił. I cóż Bambochu, cóżeś się o nim od la Levrassa dowiedział?
— Powiedział mi, że człowiek ryba także wymknął się z rusztu, ale ten łotr Poireau, pajaco, udusił się; lecz mniejsza o to! dodał mówiąc daléj:
— La Levrasse miał już wtedy swój sklep dziecinnych zabawek przy ulicy Bourg l’Abbe; ale dla rozrywki utrzymywał bank... o! stary szuler! obrotny łajdak! No, łotrze rzekłem mu, — przebaczam ci; przypiekłeś sobie tylko jeden policzek, a o takiem głupstwie myśléć nie warto. — Ah! przebaczasz mi? I owszem, rzekł la Levrasse, — abym ci więc dowiódł ile cenię twą wspaniałomyślność, proszę cię jutro na obiad, pomówimy z sobą. — Stawiłem się na naznaczoną godzinę; stary łotr badał mię, wpatrywał się we mnie, wyciągał mię na słówka, wreszcie na dessert kiedyśmy przegryzali owoce i ser, rzekł mi: — Słuchaj, utrzymuję bank i jako bankier, nieraz za kawałek chleba nabywam bardzo prawnie wymagalne, ale trudne do zrealizowania weksle, już dlatego że wierzyciele wymknęli się za