Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1288

Ta strona została przepisana.

Wtedy to dopiero, na honor! hulaj dusza! Pyszny appartament, konie, powozy, otwarty stój, cały kalendarz łajdaczek od Amelii aż do Zelii, słowem cały ich alfabet, przeszedł przez moje ręce, to mi to dopiéro było życie! Nazwałem się kapitanem Hektorem Bombachio, a to kapitaństwo sfabrykowałem sobie słysząc raz la Levrassa rozprawiającego o państwie Texas, gdzie usnuł sobie jakiś interes. W ciągu mojego powodzenia ozdobiłem się ojcem markizem i przyszłym teściem, grandem Hiszpanii. Przez rok wiodłem życie gracza; co pod względem wrażeń jak dwie krople wody podobne było do naszej dawnéj włóczęgi. Lecz wszystko ma swój koniec, i mnie też noga się potknęła: czerwona co się ze mną zawsze jak z zepsutém dzieckiem obchodziła, w końcu zaczęła mię traktować jak nieboszczka matka Major po ustaniu naszéj miłości; próbowałem więc poszaleć trochę i czarną; ale ta niegodziwa jeszcze sto razy gorsza była. Już się byłem wyniósł z pięknego appartamentu przy ulicy Richelieu i wpadłem w niegodziwy hotel przy ulicy Sekwany... Tam, przez jakiś czas, przeklepałem moje życie wzniecając pojedynki pomiędzy sąsiadującemi ze mną studentami i ich przyjaciółmi. Zawszém się nastręczał za świadka: śniadałem z łaski pistoletu, obiadowałem z łaski pałasza, a wieczerzałem z łaski szpady... ale zapomniałem ci powiedzieć, żem namiętnie szalał za