Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1297

Ta strona została przepisana.

przecie muszę się z nim należycie porachować... bo już teraz wzrósł w lata...
— To moja rzecz... a ja poczekam... z zimną ironią rzekła Baskina. — Wspomniałam o tym drugim nikczemnym czynie Scypiona, dlatego że postawiony obok dzisiejszéj sceny... przybiera charakter dziwnéj fatalności... powoli zapalając się dodała, — bez wątpienia zły duch ciska zawsze vicehrabiego na moję drogę... aby ciągle miotał na mnie obelgi, zdolne zemstę kobiéty wyrodzić w dzikość. — Oko jéj zaiskrzyło się, nozdrza rozdęły, rysy zmieniły się wyrazem nieubłaganéj nienawiści: Niedosyć było wicehrabiemu że mię małą dziewczynę odepchnął, że mię późniéj zelżył i wypoliczkował, ale zawistny los sprowadził go jeszcze wczoraj do teatru... bo nie wiecie przyjaciele, o jaką mię rozpacz ten wypadek przyprawia; nie mówię jak srogiego zrazu doznałam upokorzenia, kiedy mię wygwizdano, znieważono; ale dowiedźcie się że dopiéro po niesłychanych staraniach, po najokropniejszéj nędzy, dostałam się nakoniec do tego nieszczęsnego teatru. Nie mogąc już śpiewać na ulicy, musiałam żyć z dziesięciu soldów dziennie które mi płacono jako figurantce, tojest że głód jedynie chlebem zaspokajałam i sypiałam w najszkaradniejszych i samemi pijakami zapchanych jaskiniach Paryża.