Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1298

Ta strona została przepisana.

— Ah! dla kobiéty, to okropność, — zawołałem. — Mój Boże! jakże ty cierpieć musiałaś!
— Tak jest, cierpiałam, ale utrzymywała mig nadzieja, przekonanie, że dopnę celu mojego, że się kiedyś zemszczę — rzekła Baskina; — dla tego téż podwoiłam mą gorliwość. Nieprzewidziana okoliczność sprowadziła dyrektora prowincyonalnego teatru na dzisiejsze widowisko; wrazie gbyby go mój śpiéw i gra zadowoliły, miał mię zamówić do swojéj trupy z płacą ośmset franków... mała to wprawdzie płaca... ale dla mnie zbyt wiele znacząca, bo zrobiwszy ten piérwszy krok, pewna byłam, że przez pracę i silną wolę dojdę do mojego celu;... Lecz pojmujecie, — ponuro dodała Baskina — iż po śmiesznym i sromotnym przypadku dzisiejszym... z téj strony straciłam całą nadzieję... Nie wiem czy będę śmiała pokazać się jeszcze na tym nieszczęśliwym teatrze do którego się z takim trudem dostałam... Ale mniejsza o to... mam dopiéro szesnaście lat!... tonem nieposkromionego postanowienia rzekła Baskina, — zacznę więc na nowo... innych użyję środków... zemsty mojéj nie zaniecham... bo zamiaru mojego dopiąć muszę... i dopnę. O! dzięki ci Scypionie... nowa nienawiść jaką mię natchnąłeś, podwoi mą energię... Dzięki ci... bo jeżeli nie umrę z trudu... ty i całe twoje plemię...
I nagle przerywając sobie, prawie zawstydzona spojrzała na mnie i Bambocha; wreszcie dodała;