że tak jest, dosyć powiedziéć że to los nasz, los twój!
Na tak dobitne wyjaśnienie nieszczęsnego przeznaczenia, parobek, nie wiedząc co odpowiedziéć, podrapał się za ucho, kiwnął głową; był tylko na pół przekonany.
— Czekaj, — zaczęła znowu la Robin, przyzywając fakta na poparcie swego rozumowania; — dowiodę ci tego jasno jak na dłoni. Dziś wieczór doiłam krowy, bo mléko jeszcze zupełnie ciepłe; dziś rano, z rozkazu pana, skręciłam kark sześciu tłustym gęsiom, które powiesiłam w mléczarni, aby je jutro zanieść na targ do miasta, wraz z sześciu indykami małéj Bruyère, dwudziestu funtami masła, półsetkiem jajek, dwoma korcami pięknéj pszenicy, szczupakiem ważącym przynajmniej piętnaście funtów, i dwoma dużemi karpiami; tę piękną rybę znalazłam dziś rano na sieciach które pan Chervin wczora wieczorem zarzucił w stawie.
— No i cóż to dowodzi? bo mówiłaś o losie? spytał zdumiony parobek.
— Czekajno — przerwała la Robin; wszak z tego żyta będzie bielutki chléb?
— Ah! tak!
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/130
Ta strona została przepisana.