Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1313

Ta strona została przepisana.

— Miła skromna izdebko, ileż to złotych snów miałem między twemi ścianami! ileż poczciwych godzin pracy i nadziei tu strawiłem!
A nakoniec wzruszając ramionami, jakby wyrzucał sobie to pożegnanie, zawołał:
— Otóż masz... poetycznie żegnam nawet ściany pokoiku w hotelu! No... do widzenia zacny Marcinie... licz na mnie co do Baskiny... Będę Herszellem téj nowój konstellacyi... jeżeli twoja protegowana potrzebować tego będzie, pisz do mnie pocztą do Fontainebleau. — Wreszcie, za dwa lub trzy miesiące najdaléj wrócę do Paryża... a przechodząc obaczę czy będziesz stał w twoim kąciku;... Bywaj zdrów mój kochany... pamiętaj na moję radę, bo to rzecz główna dla ciebie: — nie przyjmuj służby u pana de Mareuil.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Poeta wyszedł.
Nazajutrz mimo tylokrotnie powtarzanych rad Baltazara, wszedłem w służbę do Roberta de Mareuil.




12.
Małżeństwo.

W miesiąc po spotkaniu mojém z Baskiną i Bambochem, mimo rad Baltazara, ciągle zostając w słu-