z którym byłabyś wiodła życie haniebne i nieszczęśliwe.
— Dziękuję panu... w obecnéj okoliczności postąpiłeś pan... jak człowiek pełen honoru i serca — z ponurą spokojnością rzekła Regina i niby sędzia ciągle srogim, nieubłaganym wzrokiem mierzyła Roberta de Mareuil, nie mówiąc do niego ani słowa.
Milczenie to, któremu gra fizyonomii Reginy nadawała straszny wyraz, przerażało bardziéj niż najostrzejsze, najgwałtowniejsze wyrzuty...
Robert upokorzony, obłąkany, stał jakby zaczarowany tem złowrogiém spojrzeniem. Nakoniec w rozpaczliwym wysileniu zawołał:
— Tak jest... Regino; byłem winny, występny... ale gdybyś wiedziała do jakiego obłędu doprowadza gwałtowność miłości! jak dalece namiętność moja ku tobie...
— Baskino... zawołał Ramboche przerywając Robertowi, — zbliż się moja kochana... i pokaż ów piękny list który przedwczoraj jeszcze pisał do ciebie kochany hrabia...
Na imię Baskiny Robert pobladł, a sumienie tak go silnie dręczyło, iż nie mogąc ustać na nogach oparł się o ścianę.
— Nie pojmujesz pani, — znowu mówił Ramboche do Reginy, — jak silną namiętnością pałał ten jegomość ku téj biédnéj dziewczynie; namiętność
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1327
Ta strona została przepisana.