— Nie bój się pani niczego, — rzekł Bamboche do Reginy, idź pani za przewodnikiem którego ci daję; on panią odprowadzi do domu... żywo, żywo! nie macie ani chwili do stracenia! Wszystko przewidziałem... prócz zejścia policyi... No Baskino, zmykajmy w naszę stronę, bo już tam postrzegani światło.
Słyszałem jak Bamboche i Baskina biegnąc oddalili się, a tymczasem uwieszona na mojém ramieniu Regina, wzruszonym głosem i cała truchlejąca z przerażenia mówiła:
— O! ocal mię panie, ocal mię od hańby...
— Pójdź pani ze mną, — odpowiedziałem.
I ująwszy ją, silném ramieniem, bom czuł że blizka omdlenia, uniosłem ją; ulica którą dążyliśmy doprowadziła nas do drzwiczek, gdzie czekał nas fiakr, z woźnicą na koźle, otwartemi drzwiczkami, biczem w ręku... wybrałem ku temu poczciwca który mię przyjął do siebie gdym marł z głodu.
Wniosłem, że tak powiem Reginę do powozu i rzekłem do woźnicy:
— Ruszaj co tylko konie wyrwać mogą... powiem gdzie masz stanąć... wsiądę za powóz aby — swobodnie mógł kierować końmi.
Woźnica zaciął swe rumaki.
Właśnie gdym miał wsiąść za powóz, ktoś mię gwałtownie powstrzymał, a przy blasku oddalającego się fiakra, poznałem blade rysy Roberta de Ma-
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1333
Ta strona została przepisana.