tego sławnego męża, gdyż nauka i powodzenie jego jako lekarza i chirurga były bardzo znakomite.
Nie zapomnę nigdy piérwszego dnia który przepędziłem u doktora Clément. Przywiózł mię ze szpitala fiakrem którego zwykle na swe wizyty najmował. Przejęty uszanowaniem chciałem usiąść obok woźnicy, ale wstrzymał mię mówiąc opryskliwie i surowo:
— Co to znaczy?
— Siądę obok woźnicy, proszę pana...
— Alboż przy mnie nie ma miejsca?
— Przebacz pan... ale uszanowanie...
Wzruszył ramionami, wsiadł i skinął na mnie abym przy nim zajął miejsce.
Skoro fiakr ruszył, doktór rzekł do mnie:
— Cierpiałeś, walczyłeś, jesteś poczciwy, widzę żeś człowiek... Ja to lubię, widzę że poddasz się moim zwyczajom... a za trzy lub cztéry miesiące które razem przeżyjemy nie pożałujesz twego losu... potém... skoro... mię we wszystkiém zadowolnisz...
— Jakto, proszę pana? — spytałem zdziwiony — za trzy lub cztéry miesiące, znowu mię pan... odprawisz?
— Za trzy lub cztéry miesiące najpóźniéj, a może i daleko prędzéj — odpowiedział mi doktór — ja umrę...
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1352
Ta strona została przepisana.