Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1368

Ta strona została przepisana.

cia de Montbar, których byłem świadkiem podczas podwójnego z nim spotkania, naprzód w szynku Pod Trzema Beczkami, powtóre przed nikczemną samotną chatką przy okopach. — Tędy to może, — rzekłem sobie, — książę przebrany w nędzną odzież, wymyka się z dziedzicznego pałacu swojego i oddaje najhaniebniejszym wyuzdaniom. Długo przypatrywałem się tym drzwiom, wreszcie wróciłem do powozu, gdzie wkrótce i mój pan nadszedł.
— Dawaj! — porywczo rzekł do woźnicy.
Wsiedliśmy. Doktor jakby w smutnych pogrążony dumaniach przez całą drogę ani słowa nie przemówił do mnie, czasami tylko wznosił oczy w niebo konwulsyjnie wzruszając ramionami, jakby Bogi wzywał na świadka jakiéj wielkiéj niegodziwości.
Bolesne zmartwienie jakiemu uległ pan mój opuszczając pałac Montbar, wzbudziło we mnie niespokojną ciekawość; miałożby jakie nieszczęście zagrażać Reginie? — Fiakr zatrzymał się przed domem doktora, położonym w głębi Marais, przy ulicy brudnéj, pustéj, trawą w części zarosłej. Po kilkakrotném zadzwonieniu otworzono furtkę w bramie i weszliśmy do tego samotnego mieszkania.
— Zuzanno, — rzekł doktor do staréj sługi która nas przyjęła, — o to jest poczciwiec o którym ci wspominałem... chciéj go obznajomić ze