ale bardzo czysty. Wyciągając szufladę biurka w któréj chciałem schować nieoceniony pulares który mię nigdy nieopuszczał, znalazłem na jej dnie kilka zmiętych i podartych papierów, własność zapewne mojego poprzednika. Wyjmowałem te papiery aby je spalić na kominie, wtém machinalnie wzrok mój spadł na ułamek jakiegoś planu; wyczytałem na nim nazwisko ulicy i numer domu, w którym pan mój zamieszkiwał. Po krótkiéj rozwadze, przypominając sobie rozkład pokoi które przebiegłem, łatwo poznałem że to jest plan naszego mieszkania; ale jakże się zdziwiłem gdym postrzegł czerwoną linię poprowadzoną od okna mojego pokoju, przez kilka innych pokoi, aż do obszernéj sali na pierwszém piętrze, oznaczonéj na planie dosyć niezgrabnie narysowaną trupią głową. Co miała znaczyć ta rysa, ta droga przez nasz dom prowadząca? pojąć tego nie mogłem. Wszakże odkrycie to mocno podżegało ciekawość moję, i teraz pilniéj zacząłem przeglądać zmięte i w części zdarte papiery którém zrazu był rzucił; ale znalazłem same tylko notatki wizyt doktora Clément. Był to zapewne brulion rejestru jaki pan mój kazał utrzymywać mojemu poprzednikowi. Rzuciłem w ogień te plikę nic nieznaczących papierów, zachowałem jednak plan na którym znajdowała się owa dziwaczna droga, ciekawość we mnie wzbudzająca.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1371
Ta strona została przepisana.