Jeszcze przypatrywałem się planowi, gdy weszła stara gospodyni; pokazałem jéj ten papier. — Spojrzała nań, i chociaż rzekła, że nie przywięzuje żadnej wagi do tego odkrycia, jednak oświadczyła że uwiadomi o tém doktora; potém dodała:
— Pan dzwonił aby mu podać śniadanie. Pójdź, weźmiesz je z kuchni i zaniesiesz do gabinetu. Chodź, zaprowadzę cię.
Śniadanie to składało się niezmiennie z filiżanki mleka i kawałka chleba. Doktor nigdy wina niepijał; objad zaś jego, nadzwyczaj skromny, ograniczał się na rosole i jarzynach na bulionie przyrządzanych. Jednak, tego zwyczaju, którego się trzymał od dwudziestu przeszło lat, tak z gustu jako i dla diety, niestosował bynajmniéj do osób go otaczających.
Zuzanna podała tacę z śniadaniem i poszła przedemną. Wówczas mimowolnie myśląc odrodzę nakreślonéj na plunie który w biurku mojém znalazłem, postrzegłem że zupełnie tą samą drogą postępowałem, i że jeżeli była dokładna, to zapewne przebywszy schody, wkrótce znajdę się w sali oznaczonéj na planie grubo narysowaną trupią główką. Nie myliłem się: Zuzanna zatrzymując się, wskazała mi drzwi i rzekła:
— To tu... wejdź.
Doktor pisaniem zajęty, dał mi znak ręką abym postawił tacę na stoliku przy jego biurku; a że nie
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1372
Ta strona została przepisana.