zabielonym kołnierzu bławatnego koloru fraka; czarne atłasowe spodnie i jedwabne pończochy uzupełniały nieco przestarzały jego ubiór.
Za wejściem pana Dufour, natychmiast według zwyczaju wyszedłem do pokoju, przytykającego do gabinetu doktora. Ten zapewne przez nieuwagę nie przymknął drzwi, chcąc nie chcąc zatém słyszéć musiałem następującą rozmowę:
— Oświadczono mi że pan masz list od mojego syna — rzekł mój pan do pana Dufour.
— Tak panie doktorze... oto jest.
Nastała chwila milczenia w ciągu któréj doktór czytał list; poczém rzekł znowu:
— Pan żądasz mojéj rady?...
— Nie, panie doktorze.
— Jakto? — zdziwionym tonem spytał mój pan; posłuchaj pan co mi syn pisze:
„Dobry ojcze. Pan Dufour, jeden z najznakomitszych właścicieli we Francyi, żądał do ciebie rekommendacyi... w celu zasięgania twéj rady. Spieszę uczynić zadosyć jego żądaniu; i wręczam mu ten, list do Ciebie, dziękując z góry za łaskawą uprzejmość dla pana Dufour, który przyjął mię z najserdeczniejszą gościnnością, gdy wciągu moich geologicznych prac przebywać musiałem w jednéj z jego posiadłości. Całuję Cię serdecznie.”
Przeczytawszy pan mój powiedział:
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1381
Ta strona została przepisana.