przymiotów, pięknych talentów, pięknéj twarzy, nie miał majątku... nie przybyłbym...
— Panie, — rzekł doktor znowu przerywając panu Dufour, — przedewszystkiém winienem uprzedzić pana, że za całe dziedzictwo zostawiam mojemu synowi tysiąc talarów dochodu...
— Tysiąc talarów! — zawołał pan Dufour.
— Ale skoro się ożeni — mówił daléj doktór — dam mu w posagu te tysiąc talarów dochodu... tyle tylko po mnie spodziewać się może, czy za życia, czy po śmierci mojéj.
— To żarty panie doktorze; każdy wié że od lat dwudziestu zarabiasz pan przeszło po sto tysięcy franków rocznie, a... jak mi mówiono... żyjesz pan... z naj... najzaszczytniejszą... oszczędnością... niepodobna więc abyś...
— W istocie zarabiam najmniéj sto tysięcy franków rocznie; ostatniego roku nawet zarobiłem przeszło sto dwadzieścia tysięcy.
— Słusznie więc powiedziałem, panie doktorze, że pan żartujesz.
— Panie, — przerwał mój pan — gdybyś przed przybyciem tutaj zasięgnął był rady mojego syna względem twego kroku, opartego na majątkowéj przyzwoitości, nie wątpię że byłby panu powtórzył to, co mu oświadczyłem, gdy doszedł do wieku rozsądku.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1384
Ta strona została przepisana.