Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1385

Ta strona została przepisana.

— I cóż mu pan oświadczałeś panie doktorze?
— Posłuchaj pan: — „Mój synu kochany — rzekłem mu — daję ci wyborne praktyczne wychowanie które ci otwiera drogę do wielu zaszczytnych powołań; pracując zatem będziesz mógł zarobiona wygodne życie; ale że społeczność w ten sposób jest urządzona, iż między ludźmi niéma ani solidarności, ani braterstwu, i że jakkolwiek byłbyś pracowitym i uczciwym, kochany synu, nigdy nie masz spodziewać się pomocy od téj macoszéj społeczności, w razie gdy choroba lub nieprzewidziane wypadki, przerywając twą pracę, przywiodły cię do nędzy; zapewnię ci przeto tysiąc talarów dochodu; tym sposobem cokolwiek się przytrafi, nigdy nie uczujesz braku. Jeżeli ci to nie wystarcza, jeżeli ci potrzeba nadmiaru, zbytku... dojdziesz do niego przez pracę i rozsądek... jak sobie kto pościele tak się wyśpi... Co do mnie, mój synu kochany, uiszczę się z mojego długu ojcowskiego dając ci wychowanie które tworzy człowieka — powołanie które czyni go użytecznym, — pieniądz który zaspokaja jego potrzeby i niezawisłość: ojciec ani mniéj ani więcéj nie winien synowi.”
— Ej panie doktorze, — zawołał pan Dufour — są to morały, zresztą wyborne, które każdy majętny ojciec mówi i mówić powinien dzieciom, aby je odwrócił od próżniactwa: ale w głębi duszy rodzice pysznią się skoro dzieciom swoim zostawić mogą