noc zimną kiedy znużony cierpieniem, ległem w piwnicy na pół zbudowanego domu, oczekując śmierci któréj sam sobie zadać nie chciałem.
Porównywając obecny mój los z nieszczęsną przeszłością, serce moje zapełniła niewypowiedziana wdzięczność; z rozrzewnieném i szczęściem pomyśliłem, że gdyby nie poważny przykład Kiaudyusza Gérard, wzmocniony religijną czcią dla Reginy, byłbym upadł... równie jak tylu innych biédnych opuszczonych.
Musiało już być blizko północy, kiedy pokonany snem położyłem się zagasiwszy poprzednio świecę i szczelnie zapuściwszy firanki. Usnąłem, że tak powiem, kołysany szmerem burzy mruczącéj na dworze; ostatnią myślą moją była głęboka litość dla wszystkich, którzy, jak ja niegdyś, na tę noc burzliwą żadnego nie mieli przytułku.
Nie wiem jak długo spałem, gdy mię przebudziło dosyć ostre zimno. Podnoszę się, odsuwam firanki iz zdziwieniem widzę migocące się blade światło latarni, prawie naprzeciw naszego domu zawieszonéj, blademi połyski odbijające się w moim pokoju: postrzegam że okno moje otwarte. Deszcz ciągle lał strumieniem, wiatr dął wściekle. Sądziłem że z wieczora źle zamknąłem okiennice i że gwałtowny wicher otworzył je. Właśnie chciałem je zamknąć, gdy bardziéj jeszcze zdziwiony postrzegam że i drzwi
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1390
Ta strona została przepisana.