Pan Beaucadcet wkrótce nadjechał, wstrzymał konia obok starego myśliwca, a obracając się ku niemu, zarozumiale, poważnie i zarazem żartobliwie spytał:
— O! ho! już widzę, zamyślacie, ojcze Latrace, ścigać dzikiego zwierza przez wszystkie góry i doliny tego lasu?
— Zbytek grzeczności, mości Beaucadet, odpowiedział myśliwiec przykładając rękę do daszka swojego kaszkietu; zwierzę które ułowić zamierzamy nie jest tyle dzikie, jak raczéj chytre.... myślimy poprostu założyć na lisa, i mam nadzieję że nam nie ujdzie, skoro tylko przybędzie pan hrabia, jego syn i całe towarzystwo.
— Ach! więc tutaj macie się zebrać?
— Tak, panie Beaucadet, i dla pana który, jak głoszą, miłujesz płeć piękną, znajdzie się w towarzystwie pana hrabiego świeża i ładna zwierzynka.
— Mężczyzną jestem, dla tego téż wymawiać się nie mogę nieznajomością praw.... miłości, napuszyście odrzekł pan Beaucadet, dumny, że mógł przytoczyć ten prawny ustęp, który często powtarzać lubiał. Ale o jakiéjżeto zwierzyńce wspomniałeś, ojcze Latrace?
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/14
Ta strona została skorygowana.