nastąpił bolesny paroxyzm, w ciągu którego doktór leżał prawie bez przytomności. Potém stopniowo uspokoił się, wypił lekarstwo które mu gospodyni stosownie do otrzymanego rozkazu przyrządziła i usnął.
Siedząc przy jego łożu, przypatrywałem się téj czcigodnéj, zawsze miłéj i spokojnéj chociaż gasnącej fizyonomii: sroga boleść mię ogarnęła na widok niknięcia tego człowieka tak potężnego nauką i rozsądkiem, tak wielkiego sercem. Pokój w którym leżał, daleko skromniéj jeszcze umeblowany niż mój, świadczył o bezinteresowności tego człowieka, który posiadając miliony umierał we wzniosłem ubóstwie.
Około dziesiątej wieczorem, doktór przebudził się, odwrócił ku mnie głowę i rzekł:
— Która godzina?
— Wkrótce dziesiąta panie.
— Prawda że się często pytam o godzinę?
— Tak panie.
— Zły znak... im mniéj zostaje nam czasu do rozporządzenia, tém się więcéj troszczymy że ubiega; zawsze dostrzegałem to w ludziach rozstających się z tym światem... Ha! już nie obaczę mojego Justa kochanego; zaledwie pojutrze będzie mógł tu stanąć, a ja tak długo nie pożyję... Tak często rozbawialiśmy z sobą o ostatniéj mojéj chwili, że po-
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1402
Ta strona została przepisana.