gancki stroik z takich samych kwiatów uzupełniał jéj cudne ubranie.
Księżna, słuszniejsza ale nie tyle wysmukła jak pani Wilson, miała na sobie paliową morową suknię, pokrytą krótką tuniką z białéj gazy ozdobionej liściem naturalnych kamelij, które przymocowano brylantami jaśniejącemi wpośród zielonych liści, niby krople skrystalizowanéj rosy; wieniec z zielonych liści bez kwiatu, również brylantami przetykany, opasywał białe i dumne czoło Reginy... Suknia ta mocno wycięta, stosownie do ówczesnéj mody, dozwalała widziéć barki, ramiona i pierś księżny, mogące walczyć z marmurem o białość i gładkość; włosy jéj nieco czarniejsze aniżeli włosy pani Wilson już nie były zczesane w gładką wstęgę, jak z rana, lecz w długich pierścieniach spadały na jéj pół obnażone łono, a z tyłu głowy bardzo nizko zbiegały się w bujny, gładki, połyskujący warkocz, z pod którego wybiegała eleganckich kształtów, wysmukła i okrągła szyja.
Lekki rumieniec krasił lica Reginy; jéj trzy małe znamiona, niby aksamitne, niby hebanowe muszki, zalotnie podwyższały wilgotny karmin jéj ust i ogień wielkich czarnych oczu, wówczas płomieniem tryskających.
W tak zalotnéj okazałości Regina zdawała się jeszcze daleko piękniejszą, aniżeli w porannym swoim negliżu...
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1464
Ta strona została przepisana.