To mówiąc księżna i jéj przyjaciółka zatrzymały się na ostatnich stopniach schodów; Regina rzekła do mnie:
— Daj mi chustkę i bukiet i włóż mi bóciki.
A wziąwszy z rąk moich bukiet i chustkę, pani de Montbar oparła się na poręczy schodów i podała mi swą nóżkę.
Ukląkłem przed nią... a kiedy poczułem w mojém ręku tę dziecięcą nóżkę, obutą w biały trzewiczek i tak cienkie jedwabne pończochy, iż przez ich przezroczystą tkankę dostrzegłem różowy odcień ciała, ziejącego lekką woń kwiatu iris... kiedy zawiązując tasiemkę bócika, drżące palce moje napotkały delikatną kostkę wysmukłéj nóżki... kiedy nakoniec wlokące się fałdy sukni dotknęły twarzy mojéj... sądziłem że oszaleję... o mało mi krew ze skroni nie wytrysnęła... drżące ręce takim ogniem pałały, iż pani moja musiała go czuć przez swe obuwie.
Szczęściem nic nie dostrzegła... kiedy bezprzytomny prawie u jéj nóg klęczałem, po cichu rozmawiała z panią Wilson, a wesołe uśmiechy jedynie tylko przerwały lekki szmer ich rozmowy.
Wypełniwszy ten rozkaz, wstałem prawie bezwładny, czułem iż nogi uginają się podemną; księżna nie patrząc na mnie, rzekła idąc do przysionka:
— Marcinie... pamiętaj czekać na mnie...
— Dobrze, mościa księżno... odpowiedziałem zająkliwie.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1467
Ta strona została przepisana.