Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/147

Ta strona została przepisana.

Zresztą nie wiemy a może zapomnieliśmy, że jeżeli, dzięki niewyczerpanéj hojności przyrodzenia, biedne mieszkania chroniące w sobie rolniczą ludność, w ciągu szybko przemijającéj pięknéj pory roku, zdobi zewnątrz skromna wiejska suknia, to przeciwnie wnętrze tych pustkowiów i stan ich mieszkańców, w każdym czasie przedstawiają widok najboleśniejszy, widok mocno serce ściskający.
A my utrzymujemy że los, zdrowie i byt, tysiąca boskich stworzeń nie powinny zależeć od dobréj lub złéj woli, od dobrego lub złego serca jednego człowieka, dla tego, że ten człowiek jestto właściciel cząstki ziemi jakiego kraju.
I tak... pan Duriveau, albo po nim syn jego, zostaje właścicielem majętności na kilka mil rozległéj. Przez niedbalstwo, niewiadomość, samolubstwo lub skąpstwo tego człowieka, słowem, z własnéj jego winy, część ziemi którą posiada, a którą zamieszkują liczne rodziny robotników, pozostawiona jest zabójczemu działaniu stojących wód, które puszczone i obrócone na pożytek za pomocą rozmaitych oczyszczających środków, mogłyby, użyźnić, płodnie grunt, jaki pozbawiają płodności, jaki czynią obumarłym, obojętnym dla rąk z takim go trudem uprawiających. Pan Duriveau nie dosyć że