prawdopodobieństwo, — powiedział doktór Clément, — że hrabia Duriveau, ma swoję kreaturę pomiędzy służbą księżny.
Jak dalece obawa ta mogła być uzasadnioną, nie wiedziałem; krótko tylko z rana, przy śniadaniu i wieczorem przy obiedzie widziałem moich nowych towarzyszy; oni nie ufając mi jako nowo przybyłemu, nie byli między sobą tak swobodni jak zwykle, naturalna więc, że nic dostrzedz nie mogłem.
Spodziewałem się że wieczorne, bardziéj ożywione, bardziéj poufałe zgromadzenie, nastręczy mi niejedno spostrzeżenie; jakoż zaraz na piérwszy rzut oka zdało mi się że moi towarzysze wolni są od wszelkiego podejrzenia: panna Julia i pokojówka dozorująca bielizny księżny, — obie jeszcze młode, chociaż piérwsza dosyć była brzydka, wyglądały na uczciwe i nieszkodliwe istoty; pokrowiec księcia, stary sługa który pamiętał dzień jego urodzin, nie wzbudzał we mnie najmniejszéj nieufności, a marszałek człowiek poważny, skrupulat, ciągle zdawał się być zajęty ważnością swych obowiązków. Co do naczelnego kuchmistrza (o kuchciku i posługaczce kuchennéj dla pamięci tylko wspominam), trzeba było miéć wzrok bardzo przenikliwy, iżby pod jego dobroduszną, bladą i odętą maską, dostrzedz tajemnego intryganta.
Z liczby domowników księcia, tylko wspomnione wyżéj osoby znajdowały się na herbacie, istniały
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1470
Ta strona została przepisana.